Każdy członek załogi obozów koncentracyjnych jest winny niedoli ofiar
Niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości odrzucił we wtorek apelację byłej sekretarki z obozu koncentracyjnego Irmgard Furchner. Obecnie 99-letnia kobieta została w 2022 roku skazana przez sąd w Itzehoe na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu za pomocnictwo w zabójstwie 10 505 więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof oraz pomocnictwo w usiłowaniu zabójstwa w pięciu przypadkach. Wyrok jest prawomocny.
Oświadczenie w tej sprawie na stronie internetowej Muzeum Stutthof w Sztutowie (woj. pomorskie) zamieścił dyrektor instytucji Piotr Tarnowski.
"Zakończył się proces Irmgard Furchner, cywilnej pracownicy zatrudnionej w komendanturze KL Stutthof. Dziś już wiemy, że Irmgard Furchner została oficjalnie uznana za winną pomocnictwa w zbrodniach, jakie miały miejsce na terenie obozu" - podkreślił.
"Ale czy nie wiedzieliśmy tego wcześniej? Czy ktokolwiek pełniący służbę w KL Stutthof – zwłaszcza przez dwa lata – nie wiedział co się działo w obozie? Czy jest możliwe by codziennie zasiadając za biurkiem w sekretariacie komendanta obozu nie słyszeć krzyków, strzałów, wołania o pomoc?" - zaznaczył.
"Przecież zaraz za oknem jest Brama Śmierci, przez którą przechodziły dziennie setki więźniów obozu, wymęczonych głodem, cierpieniem i bólem. Zmuszanych do ciężkiej, nieludzkiej pracy, torturowanych i zabijanych, także w komorze gazowej. Czy jest możliwe o tym wszystkim nie wiedzieć, gdy codziennie na maszynie wystukuje się zbrodnicze statystyki, rozkazy i raporty z egzekucji?" - napisał dyrektor Muzeum.
Jak dodał, na początku tego procesu, miał nadzieję, że sprawiedliwość dosięgnie po latach pomocnicę zagłady. "Byłby to dobry znak dla Ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych i ich rodzin, że oprawcy będą sądzeni. Sygnał dla sprawców, że nawet mimo ich sędziwego wieku, te zbrodnie nie przedawnią się nigdy. I choć kara nigdy nie powinna być zemstą, to w moim przekonaniu, każdy członek załogi obozów koncentracyjnych – bez względu na rolę i funkcję – jest winny niedoli Ofiar, którym zadawano śmierć i ból oraz odzierano z godności" - podkreślił.
Zauważył, że dziś, na kilka dni przed 85. rocznicą pierwszego transportu więźniów do obozu Stutthof, "warto przypomnieć, że wielkie zło zaczyna się od małych niegodziwości, od zwykłego odwracania głowy, znieczulenia i pogardy". "Że wszelkie podziały, szowinizm i ksenofobia, prowadzą do takich miejsc jakim było KL Stutthof. I że żadna zbrodnia nie zostanie zapomniana" - napisał Piotr Tarnowski.
Furchner była zatrudniona jako pracownik cywilny w komendanturze niemieckiego obozu koncentracyjnego pod Gdańskiem od czerwca 1943 do kwietnia 1945 r. W ten sposób miała pomagać osobom kierującym obozem koncentracyjnym w systematycznym zabijaniu więźniów. Ponieważ nie miała wówczas ukończonych 19 lat, proces toczył się przed izbą dla nieletnich.
Proces rozpoczął się jesienią 2021 roku. Prokuratura wnioskowała o karę w zawieszeniu na dwa lata, obrona domagała się uniewinnienia.
Sekretarka milczała niemal do końca procesu. W 40. dniu rozprawy przemówiła: "Jest mi przykro z powodu wszystkiego, co się stało i żałuję, że byłam wtedy w Stutthofie. To wszystko, co mogę powiedzieć".
Od 1939 do 1945 roku w Stutthofie więziono około 110 tys. mężczyzn, kobiet i dzieci z 28 krajów. Większość z nich pochodziła z Polski, Związku Sowieckiego i Rzeszy Niemieckiej. Wśród więźniów było około 50 tys. osób narodowości żydowskiej. Niemcy zamordowali blisko 65 tys. więźniów tego obozu. Wielu z nich zmarło z przepracowania, niedożywienia i chorób. Podczas ewakuacji obozu i marszów śmierci zamordowano kilka tysięcy więźniów.(PAP)
pm/ par/