William Gaddis: Ciesielski Gotyk - Recenzja
fot. Sebastian Michalak
W Ciesielskim Gotyku (1985), a więc trzeciej z pięciu powieści napisanych przez amerykańskiego pisarza Williama Gaddisa (jedynej wydanej jak dotąd w Polsce!) - jego literackie alter ego, McCandless, oznajmia: „Powiem ci dlaczego, dlaczego ludzie kłamią! Kłamią, bo... bo kiedy przestają kłamać, to znaczy, że przestaje im zależeć”; boć jego, oraz pozostałych bohaterów książki łączy zlepek wyobrażeń, jak również galimatias dobrych chęci, zapożyczeń i kłamstw, ich życie jest jednorako nieautentyczne.
REKLAMA
Spoilery.
Ważnym ogniwem fabuły Ciesielskiego Gotyku jest religia. Mąż jego protagonistki - a zatem Liz (33 - wiek wyraźnie nieprzypadkowy), Paul, prowadzi zakrojoną na szeroką skalę kampanię na rzecz wielebnego Eltona Ude - energicznego przywódcy Chrześcijańskiego Odrodzenia Ameryki, który głosi za tytułem książki: „Bo czyż nie pytali, gdy Jezus przybył do Nazaretu: Izaż ten nie jest on syn cieśli? Ten, który w dniach tak pełnych niepowodzeń i prześladowań dał schronienie słabym, zmęczonym i szukającym absolutnej prawdy, schronienie, jakiego i my pragniemy w tych czasach naporu wojującego humanizmu, zbudował prostymi, ciesielskimi narzędziami i z prostych, łatwo dostępnych materiałów dom ojca Swego [...]”.
Powieść autora The Recognitions nie jest wszak przychylna postawie czcigodnego. Inny po mężu istotny mężczyzna w życiu Liz, jej kochanek - wspomniany McCandless, słusznie diagnozuje go jako fanatyka religijnego. (Nawiasem mówiąc asumptem działań Ube jest zasadniczo mamona). Nie oznacza to jednak, iż teizm stanowi centrum problemów świata dictum. Tym jest głupota. Gdyż więc wielebny Ube jest kreacjonistą, który uznaje teorię ewolucji za ateistyczną doktrynę, która przemienia sale lekcyjne w ołtarze ku czci świeckiego humanizmu, awatar Gaddisa cierpi i konkluduje: „[...] głupiec jest bardziej niebezpieczny od łobuza, bo łobuz przynajmniej czasem odpoczywa, a głupiec nigdy”, albo: „[...] wsadź młot w rękę głupca, a on wszędzie dojrzy gwoździe”, czy choćby: „Głupota to świadome kultywowanie ignorancji [...]”.
Wyjąwszy konotację religijną, tytuł powieści Gaddisa odnosi się do jedynego miejsca jej zdarzeń, domu w którym mieszkają Liz i Paul. Acz fabuła utworu lawiruje wokół dużych matactw i sensacji politycznych, nigdy nie opuszcza „klasycznego przykładu ciesielskiego gotyku”. Wynajmowany przez McCandlessa małżeństwu budynek, bezbłędnie puentuje on sam: „Owszem, mieli podręczniki stylu, ci wiejscy architekci i cieśle, ale wszystko, co wznosili, było naśladownictwem [...]. Tutejsi biedacy wzorowali się na średniowiecznym gotyku, ale nie mieli kamieni, kutego żelaza [...] tylko surowe drewno i stare niezawodne narzędzia, młotki, piły oraz nieudolną wyobraźnię [...]”.
Jako, iż świat Ciesielskiego Gotyku jest bezwzględny - pierwszy akapit opisuje brutalny akt przemocy dokonywany przez dzieci na synagorlicy, a gdy Liz włącza (na odwal się radio), informuje ono, że co sześć minut zdarza się w Ameryce brutalny gwałt - mizantropia charakteryzująca McCandlesa jest logiczna. Niemniej jednak proteza twórcy J R nie jawi się jako alfa i omega. Bynajmniej. Kiedy w geście furii Liz wykrzykuje kochankowi: „Nienawidzisz tych ludzi nie dlatego, że są głupi, ale dlatego, że w przeciwieństwie do ciebie wciąż żywią nadzieję, którą ty dawno straciłeś!”, stawia ciekawą tezę. Gdy znów dodaje: „Nienawidzisz ich naiwnych, sentymentalnych nadziei, tak jak nienawidzisz ich książek, ich muzyki, a może te rzeczy sprawiają im radość, może nie potrafią lepiej pisać czy śpiewać?”, umacnia ją.
W pewnym momencie treści książki Gaddisa pada frapujące sformułowanie, które zdaje się dlań esencjonalne: murowana niezawodność przypadku. Chociaż każdy niemal bohater powieści odznacza się dystynktywną opinią na otaczającą go rzeczywistość, skonstruowany z wielorakiej materii - jak „ciesielski gotyk” czy dom boży - jest tak samo mizerny i faryzejski, jak reszta. Pomimo tego, większość walczy o swoje; choć rozumie absurdalność życia, McCandles, nie jest inny, z tą różnicą, że jak finalnie przyznaje: „W końcu uświadamiasz sobie, że skoro nie potrafisz ulepszyć świata, jaki zastałeś, to przynajmniej powinieneś starać się nie zapaskudzić go jeszcze bardziej [...]”.
Ciesielski Gotyk to powieść, jakiej 95 procent tworzywa opiera się na dialogach. W niemal każdym partycypuje Liz, której towarzysząca przez całą fabułę książki pasywna postawa, zostaje na koniec ukarana - na amen. Gaddis tym samym kominikuje - Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni.
Acz Gotyk kontempluje motywy fałszu i wahliwości, jest autentyczny. Dowolne z niego dialogi brzmią bezbrzeżnie realnie. Mimo zaś, iż Gaddis przemyca w nich swoje racje, kłóci się z nimi. Bo choć może, jak McCandles „nie może się doczekać, żeby wylecieli w powietrze, i ci głupy i ci tępi, żeby wznieśli się w chmury jak dym z pieca, w chmury, gdzie nikt na nich nie czeka i nie ma nic”, zauważa takoż progres. Jak celnie spostrzegł, albowiem Vladimir Nabokov: Współczesny człowiek jest, ogólnie biorąc, lepszy od człowieka z czasów Homera, homo homericus, albo człowieka średniowiecznego. W wyimginowanym starciu americus kontra homericus to ten pierwszy zdobywa laur humanizmu.
Ważnym ogniwem fabuły Ciesielskiego Gotyku jest religia. Mąż jego protagonistki - a zatem Liz (33 - wiek wyraźnie nieprzypadkowy), Paul, prowadzi zakrojoną na szeroką skalę kampanię na rzecz wielebnego Eltona Ude - energicznego przywódcy Chrześcijańskiego Odrodzenia Ameryki, który głosi za tytułem książki: „Bo czyż nie pytali, gdy Jezus przybył do Nazaretu: Izaż ten nie jest on syn cieśli? Ten, który w dniach tak pełnych niepowodzeń i prześladowań dał schronienie słabym, zmęczonym i szukającym absolutnej prawdy, schronienie, jakiego i my pragniemy w tych czasach naporu wojującego humanizmu, zbudował prostymi, ciesielskimi narzędziami i z prostych, łatwo dostępnych materiałów dom ojca Swego [...]”.
Powieść autora The Recognitions nie jest wszak przychylna postawie czcigodnego. Inny po mężu istotny mężczyzna w życiu Liz, jej kochanek - wspomniany McCandless, słusznie diagnozuje go jako fanatyka religijnego. (Nawiasem mówiąc asumptem działań Ube jest zasadniczo mamona). Nie oznacza to jednak, iż teizm stanowi centrum problemów świata dictum. Tym jest głupota. Gdyż więc wielebny Ube jest kreacjonistą, który uznaje teorię ewolucji za ateistyczną doktrynę, która przemienia sale lekcyjne w ołtarze ku czci świeckiego humanizmu, awatar Gaddisa cierpi i konkluduje: „[...] głupiec jest bardziej niebezpieczny od łobuza, bo łobuz przynajmniej czasem odpoczywa, a głupiec nigdy”, albo: „[...] wsadź młot w rękę głupca, a on wszędzie dojrzy gwoździe”, czy choćby: „Głupota to świadome kultywowanie ignorancji [...]”.
Wyjąwszy konotację religijną, tytuł powieści Gaddisa odnosi się do jedynego miejsca jej zdarzeń, domu w którym mieszkają Liz i Paul. Acz fabuła utworu lawiruje wokół dużych matactw i sensacji politycznych, nigdy nie opuszcza „klasycznego przykładu ciesielskiego gotyku”. Wynajmowany przez McCandlessa małżeństwu budynek, bezbłędnie puentuje on sam: „Owszem, mieli podręczniki stylu, ci wiejscy architekci i cieśle, ale wszystko, co wznosili, było naśladownictwem [...]. Tutejsi biedacy wzorowali się na średniowiecznym gotyku, ale nie mieli kamieni, kutego żelaza [...] tylko surowe drewno i stare niezawodne narzędzia, młotki, piły oraz nieudolną wyobraźnię [...]”.
Jako, iż świat Ciesielskiego Gotyku jest bezwzględny - pierwszy akapit opisuje brutalny akt przemocy dokonywany przez dzieci na synagorlicy, a gdy Liz włącza (na odwal się radio), informuje ono, że co sześć minut zdarza się w Ameryce brutalny gwałt - mizantropia charakteryzująca McCandlesa jest logiczna. Niemniej jednak proteza twórcy J R nie jawi się jako alfa i omega. Bynajmniej. Kiedy w geście furii Liz wykrzykuje kochankowi: „Nienawidzisz tych ludzi nie dlatego, że są głupi, ale dlatego, że w przeciwieństwie do ciebie wciąż żywią nadzieję, którą ty dawno straciłeś!”, stawia ciekawą tezę. Gdy znów dodaje: „Nienawidzisz ich naiwnych, sentymentalnych nadziei, tak jak nienawidzisz ich książek, ich muzyki, a może te rzeczy sprawiają im radość, może nie potrafią lepiej pisać czy śpiewać?”, umacnia ją.
W pewnym momencie treści książki Gaddisa pada frapujące sformułowanie, które zdaje się dlań esencjonalne: murowana niezawodność przypadku. Chociaż każdy niemal bohater powieści odznacza się dystynktywną opinią na otaczającą go rzeczywistość, skonstruowany z wielorakiej materii - jak „ciesielski gotyk” czy dom boży - jest tak samo mizerny i faryzejski, jak reszta. Pomimo tego, większość walczy o swoje; choć rozumie absurdalność życia, McCandles, nie jest inny, z tą różnicą, że jak finalnie przyznaje: „W końcu uświadamiasz sobie, że skoro nie potrafisz ulepszyć świata, jaki zastałeś, to przynajmniej powinieneś starać się nie zapaskudzić go jeszcze bardziej [...]”.
Ciesielski Gotyk to powieść, jakiej 95 procent tworzywa opiera się na dialogach. W niemal każdym partycypuje Liz, której towarzysząca przez całą fabułę książki pasywna postawa, zostaje na koniec ukarana - na amen. Gaddis tym samym kominikuje - Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni.
Acz Gotyk kontempluje motywy fałszu i wahliwości, jest autentyczny. Dowolne z niego dialogi brzmią bezbrzeżnie realnie. Mimo zaś, iż Gaddis przemyca w nich swoje racje, kłóci się z nimi. Bo choć może, jak McCandles „nie może się doczekać, żeby wylecieli w powietrze, i ci głupy i ci tępi, żeby wznieśli się w chmury jak dym z pieca, w chmury, gdzie nikt na nich nie czeka i nie ma nic”, zauważa takoż progres. Jak celnie spostrzegł, albowiem Vladimir Nabokov: Współczesny człowiek jest, ogólnie biorąc, lepszy od człowieka z czasów Homera, homo homericus, albo człowieka średniowiecznego. W wyimginowanym starciu americus kontra homericus to ten pierwszy zdobywa laur humanizmu.
PRZECZYTAJ JESZCZE